środa, 15 lipca 2009

Call of Juarez: Więzy Krwi


Tytuł: Call of Juarez: Więzy Krwi
Producent (i wydawca w Polsce wersji PC: Techland
Wydawca: Ubisoft
Data wydania PL: 03 lipca 2009


Już od pewnego czasu można zauważyć pewne zjawisko. Polscy gracze nieustannie oczekują gry Call of Juarez: Więzy Krwi. Przecież to kolejny FPS, na rynku jest ich pełno. Za niedługo wyjdzie długo oczekiwany Modern Warfer 2. Temu że gra jest Westernem ? No nie da się ukryć, gier osadzonych na dzikim zachodzie jest malutko. Można je wyliczyć na palcach. Po części też, ale najważniejsze ze gra została wydana przez Wrocławskie studio Techland! Mamy więc do czynienia z Polską produkcja panowie ! Co sprawia ze w niektórych momentach trudno być obiektywnym. Ale być trzeba !


Lekcja historii

Gra Call of Juarez: Więzy Krwi jest prequelem. Akcja toczy się pod sam koniec wojny Secesyjnej. Wcielamy się w braci Raya i Thomasa McCall którzy walczą po stronie konfederatów, przynajmniej na początku. Bo i tak za chwilę złamią rozkazy przełożonych i ruszą w okolice swojej rodzinnej farmy, lecz nie żeby hodować bydło oczywiście. W międzyczasie dołącza do nas trzeci z braci William, który nie poszedł w ślady braci i został księdzem. Dlatego też posługuję się pistoletem, próbuje przekonać rodzeństwo że źle robią, ale Ray i Thomas nic sobie z tego nie robią. I w końcu wyruszają szukać zaginionego skarbu. Jak to na dzikim zachodzie bywa nie da się uciec od zajadłych strzelanin. Pakowanie w przeciwników ton ołowiu to porządek dzienny !.
Ogólnie fabula nie powala na kolana. Nie jest płytka, ani też za głęboka. Powiedział bym ze jest przeciętnie. Ja jednak nie zwracam tak wielkiej uwagi na Fabule w takich grach jak FPS. Shooter ma być dobry, obowiązkowo dobre sterowanie i powinno posiadać dużo ciekawej i zwrotnej akcji(jak dla mnie oczywiście). I takie też jest moje zdanie. Jaka by nie była dla mnie powinna być OK. No może za wyjątkiem jakiś wymysłów 5 latka.
Porównując poprzednią część z Więzami krwi zauważymy dużą zmianę która dotyczy tempa akcji. Nie ma już żadnego skradania, ukrywania się (no dobrze raz się zdarzy, na początku gry) i zabijania po cichu. Wszytko nabiera tempa. Idziesz strzelasz, a trupy padają. A padnie ich spora sumka, pokaźniejsza nawet od Killzone 2, można powiedzieć sporo pokaźniejsza

Ja jestem Ray, a to mój brat Thomas

Porzucimy jednak postać Williama. W grze przyjdzie nam sterować zarówno Thomasem jak i Rayem. Przeważnie będziemy po prostu wybierać kim chcemy zagrać w tej części (poza kilkoma misjami). Dlatego nie rozumiem też jednej rzeczy, dlaczego nie ma trybu Kooperacji ? Jest Multiplayer ale to zostawimy sobie na później. Przejdźmy teraz do różnic które dzielą naszych braci. Teoretycznie Thomas miał być zwinny, i idealna postacią na dłuższy dystans, a Ray silniejszy i dobry w walkach twarzą w twarz. Jednak różnice nie są aż tak kolosalne, i moim zdaniem Techland mógł zrobić to troszkę lepiej. W rzeczywistości Thomas dostaje łuk i noże, broń cichą i skuteczną, ale w rzeczywistości ani razu z niej nie korzystałem. Oraz lasso które jest przydatne. Ray zaś jest trochę dopakowaną postacią. Możliwość strzelania z 2 rewolwerów naraz, rzucanie dynamitem oraz noszenie starszego brata miniguna sprawia że wtedy gdy mogłem grałem Rayem. Jest też pewien problem. Jak wiadomo nie ma koopa więc jednym z braci zagra komputer. Co do walki nie ma problemu (To nie Sheva z RE5, że na weteranie grać się nie da) ale momentami możemy wyprzedzić biedny zapracowany komputer, i dochodzimy do jakiegoś punktu gdzie trzeba czekać na brata. A on jakby nigdy nic idzie sobie spacerkiem. Jest to naprawdę irytujące, i po takich momentach odechciewa się grać. Bo choć akcja przebiega bardzo szybko, to komputer wymusza na nas tępo.
Podział ról w akcji też pozostawia wiele do życzenia. Thomas jest zwinniejszy więc on musi otworzyć drzwi, czy spuścić most, a w tym czasie Ray dostaje zawsze zadanie: ochraniaj swojego brata. Nawet gdy zabijemy 2 wrogów i to wszystko to i tak braciszek nie da rady. Ale gdy już zejdzie na ziemie może pruć w wrogów ile wlezie, to taka mała sugestia. Tutaj także panowie developerzy się nie popisali. Mogli to jakoś urozmaicić. Ale nie jest aż tak źle. Ray ma dobrą siłę ognia, a za to Thomas momentami ciekawszą akcje... od co !

Proch, kule i dynamit

Do wyboru dostajemy naprawdę spory arsenał. Przede wszystkim razi pokaźna ilość rewolwerów. Wersja szybkostrzelna, klasyczna a może przeznaczona dla kobiet ? Nie ma problemu jest ich naprawdę sporo. Dodatkowo strzelby i shotgun. Dosyć tego jest. I jak na porządnego FPSa przystało broń broni nie jest równa. Po wrogów pozostanie nam stara i już wysłużona wersja. Poza tym spotkamy się też z egzemplarzami w normalnym dobrym, a nawet świetnym stanie. Dostępne są one tylko handlarza. A więc szykujcie kasę, bo kosztują nie mało.

Skryj się Thomas !

Tak jak w Killzone tak i tutaj znajdziemy system zasłon, który jest naprawdę rewelacyjny. Gdy tylko podejdziemy do jakiegoś miejsca (np. ściany czy beczki) nasza postać automatycznie się za nią z chowie. Przy czym nie ogranicza to naszych ruchów. Możemy wychylić się w w każdą stronę, pod różnym kątem. Jest to naprawdę wygodne, i zarazem proste do opanowania. Dobrze opanowana umiejętność chowania się znacznie uprości nam grę. Mam nadzieje Guerilla Games dogada się z Polskim Techlandem i odkupi od nich tą techologie. Odpowiednio zmodyfikuje i wypuści w ją razem z nowym Killzonem.

Koncentracją kluczem do sukcesu

tak jak to miało miejsce w pierwszej części gry, i w prequelu powraca tryb koncentracji. Po naładowaniu bębenka mamy tylko 60 sekund żeby wykorzystać ten patent. Niestety tylko 1 minuta. W praktyce wygląda to tak ze po naładowaniu trybu nie pozostaje żaden przeciwnik i wszystko się niestety marnuje. Tryb występuje w 2 wariantach. Zależy kim gramy. Thomas automatycznie wyceluje we wroga, a twoim zadaniem jest szybkie pociąganie za spust. Ray zaś najpierw oznaczy swoich wrogów a następnie wypluje w nich fale ołowiu z 2 rewolwerów. Dzięki temu trybowi bez problemu pokonamy spore grupy przeciwników. Można także strzelać w różne elementy typu lampy naftowe, które po rozbiciu wzniecają zacny ogień.

Pojedynki rewolwerowców

Po długich minutach spędzonych za kolejną beczka i faszerowaniu wrogów ołowiem przychodzi czas na walkę z refleksem i stylem. Tak, jeśli spotkamy kokoś ważniejszego, silniejszego (taki choćby Boss) to nie leży w dumie żeby go tak po prostu ściągnąć. Nie to nie te czasy. Trzeba go wyzwać na dość wyrównany pojedynek (dość bo i tak steruje go komputer, który za dobry niestety nie jest). Całość można by było podzielić na dwie części. Pierwsza to nieustanne śledzenie przeciwnika. Trzeb mieć go pośrodku ekrany. Poruszamy się raz w lewo, raz w prawo. Oczywiście z ręką blisko kabury z rewolweru. Trzeba nieustannie balansować na cieniutkiej linie. Z jednej strony za daleko nie zdążymy, a jeśli już spróbujemy ją wyciągnąć, to nasza postać w ładnym stylu pok iwie nam palcem. Jest to swego rodzaju kara, bo jeśli w czasie trwania tego gestu usłyszymy znak ze już czas zaczynać to po nas. Gdy już usłyszmy znak zaczyna się druga króciutka cześć. Celownik będzie szedł po ciele przeciwnika. Zbyt szybko wycelujemy w ziemie i najpewniej czeka śmierć. Za wolno przeciwnik nas zabije. Może zabrzmiało to jak wielkie wyzwanie, ale jeśli w Ninja Gaiden Sigma byliście stanie pokonywać Bossy nie irytując się przy tym tak bardzo, to tutaj pójdzie wam znacznie lepiej. Oczywiście kilka porażek z rzędu potrafi dać nieźle w kość i sprawić że że pad wyląduje na ścianie, a konsola pójdzie turn off/

Krajobrazy, i design pomieszczeń

Oj tak przyszedł najwyższy czas na ten aspekt na który większość graczy zwraca szczególną uwagę czyli Grafika. Jeśli chodzi o teren zamknięty to jest tylko dobrze. Co prawda są różnego rodzaju urozmaicenia, beczki i skrzynie. Ale i tak jest tylko dobrze. Teren otwarty prezentuje się już naprawdę dobrze, i spełnia moje wszystkie oczekiwania. Teren jest urozmaicony, nie wygląda to jak polana i dookoła drzewa. Gdy popatrzę się z jakiegoś wyższego punktu potrafi aż zapiąć dech w piersiach. Widok kołyszącej się trawi i drzew, wszytko ładnie dopracowane i dobrze robione. No może poza krzakiem w którego nie da się przejść, i można na nim stanąć. Woda wygląda naprawdę realistycznie. Dokładnie jakbym widział ją w realu. Twarze i wykończenie postaci też zasługuje na wysoką notę. Bałem się ze będą wyglądać troszkę sztucznie ale wszystko jest Ok. W całej rozgrywce miałem tylko jeden, albo aż jeden wielki opad szczęki. Gdy krylem się za ścianą i zobaczyłem latającego motyla. Niby takie nic, leciał spokojnie i naprawdę wyglądał dla mnie fenomenalnie. Są też kury które wyglądają jak i zachowują się dobrze. Jednak to już nie ten motyl. I na tym chyba kończy się wszytko co w tej grze dobre. Zacznijmy od animacji naszej postaci która troszkę kuleje. Jak dla mnie nasze cienie naszej postaci wyglądają naprawdę sztucznie. Kop z partyzanta w drzwi wygląda jakby był wzięty rodem z Postala 2. teraz druga, bardzo ważna wada. Ciała zabitych przeciwników znikają. Przynajmniej nie na naszych oczach, ale znikają wszystkie co do jednego. Wystarczy się odwrócić przejść kawałek i już ich nie ma. Potrafi to mocno zirytować, gdyż zabici przeciwnicy zostawiają po sobie amunicje która nie jest aż tak ważna jak pieniądze. I jak tu teraz je zbierać jak przy takim natłoku wrogów nie wiadomo gdzie który padł ? Może Techland to w jakiejś łatce poprawi, ale nie liczył bym na to. I to by było chyba wszytko.

Podsumowanie

Chociaż Call of Juarez nie jest wolny od wszelkiego rodzaju błędów, to i tak zasługuje na bardzo wysoką ocenę. Frajdę która dała mi ta gra nie sposób zmierzyć. Dostarczyła mi więcej fanu niż większość gier nowej generacji, a już na pewno więcej niż Killzone 2. ze spokojem duszy mogę stwierdzić że Wrocławskie studio Techland dostarczyło nam kompletny produkt, który na luzie może konkurować z innymi produkcjami zza oceanu, czy i też w europie, a nawet je przeganiać. Gier osadzonych na dzikim zachodzie jest naprawdę mało, co prawda zapowiedziany jest już następny Western, lecz nie będzie on już FPSem. Jak dla mnie ta Polska superprodukcja zasługuje na miano króla dzikiego zachodu tej generacji. I wydaje mi się ze seria Call of Juarez długo nie spadnie z tronu. Nawet jeśli nie lubisz tego klimatu, nawet jeśli nie jesteś za specjalnym fanem FPSów to i tak powinieneś kupić ten produkt choćby ze względu żeby wesprzeć polskie studio.

Oceny:
Grafika: 8-
Muzyka: 8+
Frajda: 9

Ogólna 8+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz